Thursday, January 2, 2014

COPPELIA (Opera Wrocławska)

                                (plakat Rafała Olbińskiego)

1. Publiczność była zachwycona, cztery razy kurtyna szła w górę przy aplauzach, w końcu na stojąco.
2. Orkiestra grała na żywo.
3. Jeśli Ewa Michnik nie wyciągnie z tego wniosków, tylko znów powie, że oszczędności, że jeśli chcecie baletu z muzyką na żywo, to piszcie do marszałka (mecenasa), popełni błąd niewybaczalny. Zmarnuje karierę pokolenia bardzo dobrych tancerzy i dekadę życia widzów-miłośników baletu.

Nie od dziś wiadomo, że szefowa Opery Wrocławskiej, autorka niekwestionowanego sukcesu tej instytucji, za baletem nie przepada. I kiedy się panią dyrektor pyta o szanse prezentowania spektakli baletowych z muzyką na żywo, nie z płyty, odpowiada: muszę oszczędzać. Ale na czym, pani dyrektor? Na dwóch spektaklach baletowych miesięcznie?

- Balet jest sztuką - mówił mi ostatnio choreograf COPPELII Giorgio Madia. - Nie wolno go traktować inaczej niż operę. Tu chodzi o rangę i spełnienie artystyczne. Bez orkiestry na żywo przedstawienie baletowe, zwłaszcza promowana we Wrocławiu klasyka, cierpi. Ma facet rację i właśnie to było widać podczas premierowego spektaklu arcydzieła Delibesa przy Świdnickiej. Nie wszystko się udało. Tancerze czasem błyszczeli (perfekcyjna jako Wera Paulina Woś, przekonujący i konsekwentny aktorsko Michał Halena-Coppelius), czasem spuszczali z tonu (ociężały Sergii Oberemok w roli, za to w popisowych piruetach znakomity). Nozomi Inoue chwilę zeszło zanim stała się zwiewną psotną Swanildą, orkiestra potrzebowała 20 minut na rozgrzewkę, bo z początku grała na zwolnionych obrotach. Ale to drobiazgi (i wina trwającego już ładnych kilka lat odstąpienia od żywego akompaniamentu). Publiczność łatwo wybaczyła artystom pustkę ekspozycji, choreograficzną rutynę startu, urzeczona cudowną scenografią (Fabrice'a Serrafina). Ale najbardziej działał dialog między orkiestrą i tancerzami. Ożywczy, twórczy, fascynujący. To niby standard baletowego repertuaru, lecz we Wrocławiu - Europejskiej Stolicy Kultury, której Ewa Michnik jest kuratorką - rzecz wyjątkowa. Bez tego dialogu wrocławska COPPELIA byłaby przeciętną choreograficznie propozycją dla dzieci, momentami powtórkową, momentami wręcz infantylną w pomysłach na sceniczny ruch i układy. Zadziałał, na szczęście, efekt interakcji między muzykami, tancerzami i publicznością, gwiazdorskie gesty dyrygenta Tadeusza Zatheya, wyraźnie zadowolonego, że prowadzi taki spektakl. Taki, czyli dynamicznie roztańczony (zwłaszcza w drugiej odsłonie), dowcipny (choć w dowcipie zbyt prosty), podkreślający naprawdę dobry poziom wrocławskiego baletu. Mimo choreograficznej wtórności, ciekawy aktorsko, wymagający technicznie, lśniący wizualnie, uroczy muzycznie (Delibes był autentycznym mistrzem).

Nie jestem tylko przekonany, czy bez żywej orkiestry całość się obroni, a nawet myślę, że nie ma na to więcej niż 50 procent szans.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
................................................
Leo Delibes COPPELIA, inscenizacja i choreografia Giorgio Madia, Opera Wrocławska, 1 stycznia 2014