Tuesday, March 13, 2012

HANS, DORA I WILK (Teatr Polski we Wrocławiu)



Przed wejściem na premierę prasową spektaklu HANS, DORA I WILK dostałem kartkę z pieczątką Teatru Polskiego, będącą skierowaniem na teatralną psychoterapię. Rozpoznanie: nerwica i stany lękowe związane ze stresem. Uzasadnienie: stan krytyczny. Podpisano D(y)r Krzysztof Mieszkowski (czyli szef wrocławskiej sceny). Bardzo sprytne, ale i niebezpieczne. Co jeśli recenzentowi się pogorszy, jeżeli artterapia pogłębi objawy krytycznej choroby? Recenzent zejść może nawet w trakcie przedstawienia ze swojego krzesła, opuszczając lekarzy i współtowarzyszy seansu... Leczenie teatrem nie zawsze daje efekty.

Tym razem jednak pacjent nie tylko dotrwał do końca, wyszedł z zamienionej w imponujący salon-gabinet Sceny na Świebodzkim wręcz urzeczony.

Może się wydawać, iż sztuka inspirowana Freudem będzie poważną i głęboką analizą ludzkiej osobowości, rekonstrukcją psychoanalitycznych strategii. Trzy tytułowe postaci istniały naprawdę, zostały przez austriackiego naukowca opisane, wzorcowo funkcjonują w teorii i praktyce terapeutycznej. Hans (naprawdę Herbert Graf, reżyser operowy – pracował także w przedwojennym Breslau, a np. w latach 1950. wystawił „Nieszpory sycylijskie” z Marią Callas), Dora (Ida Bauer) oraz Wilk (Siergiej Pankiejew) to neurotycy, którzy w dzieciństwie lub wczesnej młodości trafili do Freuda. Ida przerwała leczenie sama, Pankiejew przez długie życie miał problemy, jedynie Hans-Herbert przeżył swój czas szczęśliwie, dokonując właściwych wyborów, osiągając zawodowy sukces. Pewnie dlatego w przedstawieniu Michała Borczucha (reżyseria, scenografia) i Aśki Grochulskiej (dramaturgia) Hansa na scenie nie zobaczymy, o jego lękach opowiada siostra Hanna (Krzesisława Dubielówna), podkreślając w ten sposób, że istnieje cały krąg zaangażowanych w chorobę. Ciągle nerwowo przebierająca palcami Hanna przekazuje własne wspomnienia synowi (Wojciech Ziemiański). Poszczególne historie rozgrywane są niemal równolegle, osoby, które w rzeczywistości nigdy się nie spotkały, w teatrze funkcjonują wspólnie, nawet prowadzą ze sobą dialogi. 

Spektakl zaczyna się jeszcze przed zgaszeniem świateł, gdy aktorzy wchodzą na scenę, oglądając plan, zajmując miejsca, jakby obwąchując przestrzeń, patrząc również publiczności w oczy. Michał Borczuch przyznaje, że kilka scen powstało z improwizacji aktorskich, więc ten stan międzywcieleniowy (ja i moja postać, realność i świat przedstawienia) jest tutaj istotny dla zrozumienia, a raczej odczucia całości. W paru momentach wykonawcy zdają się puszczać wodze roli, rozmawiać i uśmiechać się do siebie jak na próbie. Kiedy Anna Ilczuk (Pandora) staje przed kopią obrazu Rafaela „w stanie cichego, rozmarzonego” podziwu, zapada milczenie, czego widzowie nie wytrzymują. Ktoś coś tam w czwartym rzędzie szepcze do sąsiada, ktoś się śmieje w drugim, a aktorka rzuca do delikwentów: „pst!”. Tak wyłożony dystans dotyczy w HANSIE, DORZE i WILKU przede wszystkim chyba samego tematu. Terapeuta (Michał Majnicz) zostaje sportretowany cokolwiek prześmiewczo, atak szału (no, szaliku) Wilka (Adam Szczyszczaj) przechodzi w żart. Wilk z siostrą Anną (Marta Zięba) wymieniają się płciami, niby szukając tożsamości własnej i tzw. Innego/Innej, ale wygląda to raczej na zabawę w dziecięcym pokoju. Z kolei Dora (FANTASTYCZNA Ewa Skibińska)  to w spektaklu osoba z naszych czasów, nie początku ubiegłego wieku, uczestniczka telewizyjnego show („będę na you tube’ie?” – pyta lekarza-gospodarza).

W takim ironiczno-aluzyjnym dystansie czai się oczywiście firmowy zestaw zagadnień poważnych, historia zbiorowa i indywidualne ludzkie zmagania z tym, co w, nad i pod, lecz najwyraźniej przebija się czuły sceptycyzm dzisiejszych twórców współczesnego teatru wobec freudowskich mądrości, które nie rozwiązują wszystkiego. Ale też to Freudowskie dziedzictwo pozwala nam spojrzeć na siebie i drugiego człowieka z porozumiewawczą pogodą, bo -Kto ty jesteś? -Neurotyk mały, a -Proszę pani, Ala ma kota. No i, uwaga, nerwica może zadręczyć, nawet zabić, potrafi także ocalić, jak sugeruje Wilk w finałowym słowie tego inteligentnego, cudownie zespołowego spektaklu.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
Michał Borczuch, Aśka Grochulska HANS, DORA I WILK, reż. M. Borczuch, Teatr Polski we Wrocławiu, 10 marca 2012