Tuesday, November 30, 2010

Angelus 2010

Cztery książki polskie, dwie rumuńskie, jedna autora węgierskiego. Tegoroczna siódemka finału Nagrody Literackiej Europy Środkowej wydaje się bardzo wyrównana. Trudno w tym roku wskazać murowanego faworyta, jak w latach ubiegłych. Nie ma wśród nominowanych niekwestionowanej gwiazdy europejskiej literatury, jaką jest zwycięzca sprzed roku Josef Skvorecky, są za to, jak zwykle, powieści tylko znakomite. Pojawia się duża szansa na wygraną Polaka, co w krótkiej, pięcioletniej historii nagrody, przyznawanej książce prozatorskiej napisanej w języku polskim lub tłumaczonej na polski, jeszcze się nie zdarzyło. Tym razem jury może być mniej gościnne.

Zbiór opowiadań "Achtung! Banditen!" Wojciecha Albińskiego to kolejny w naszej literaturze powrót do ciągle żywych, bo najgłębiej traumatycznych wydarzeń II wojny światowej. One kiedyś rozłamały porządek polityczno-społeczny Europy, postawiły niewyjaśniony znak zapytania etycznym dziejom cywilizacji, zostawiając niejeden ślad w ludzkich psychikach. Autor dziś ponad siedemdziesięcioletni miał w roku 1939 zaledwie cztery lata. Tamten wrzesień i miesiące następne zostały tu uchwycone fotograficznie i rzeczowo, w przemieszaniu surowego faktu z dotyczącą konkretnej sceny grozą, ale i ironią znajdując jeszcze jeden sposób, aby wyrazić niepojęte. Perspektywa dziecka, punkt widzenia nierzadko wykorzystywany w wojennych narracjach, okazuje się pomysłem ciągle nośnym i po ludzku wzruszającym.

"Wroniec" Jacka Dukaja to oryginalna w idei i stylu opowieść o stanie wojennym, ze zrozumiałych względów literacko niewyeksploatowana. Też relacja dziecka. „Tamtej zimy zdarzyło się, że brzydcy panowie zastąpili w telewizji także niedzielną bajkę” - pisze chłopiec, którym Dukaj w 1981 roku był. Gdy dorósł, zajął się fantastyką, zasłużył na karkołomne nazwanie go nowym Lemem. "Wroniec" nie jest jednak powieścią fantastyczną. Opowiada o historii poprzez klucz baśniowy. Tytułowy Wroniec porywa Adasiowi tatę, a potem pozostałych najbliższych, pojawiają się Bubecy i Milipanci oraz pan Oporny. Krytycy wskazywali na powinowactwa z Lewisem Carrollem czy braćmi Grimmami. Nominacja do nagrody IBBY już była, teraz czas na więcej?

Wrony kraczą o zwycięstwie Dukaja, ale czarnym koniem być może Zbigniew Kruszyński i jego "Ostatni raport", raport byłego agenta SB, ale i działacza podziemnej opozycji. Główna postać to człowiek niepozbawiony wdzięku, co doceniają także kobiety. Jego potrzeba pisania, notowania, relacjonowania zdaje się kompulsywną obsesją, co z kolei dla ipeenowskich annałów znaczenia nie ma. Dla ogarnięcia tamtych trudnych, wcale nie jednoznacznych, czasów i zrozumienia człowieka uwikłanego ma ogromne. Demaskatorska i przewrotna powieść Kruszyńskiego, który w latach 1980. musiał emigrować do Szwecji, wiele mówi o nas, Polakach zaplątanych w komunizm i wolność. "Nawet jeśli nie zostawię po sobie dzieła wiekopomnego (już zostawiłem), to wiem, że każdy mój przecinek, każda moja kropka sięgnęły celu, sięgnęły i przeszyły na wylot” - pisze narrator.

Antoni Libera ze swoim "Godotem i jego cieniem" też nieźle pasuje do tego w historii zanurzonego towarzystwa, bo wydał bardzo osobistą powieść-wyznanie, wyraz fascynacji dziełem Samuela Becketta, a przy tym zapis ciekawego procesu inspiracji kimś innym, by dotrzeć do własnego głosu. Libera przez lata tłumaczył i wystawiał sztuki irlandzkiego mistrza teatru absurdu aż sam zaczął pisać. "Godot i jego cień", z okładką przedstawiającą starego, co prowadzi młodszego, to autobiografia artysty na tle rzeczywistości kilku dekad polskiego wieku XX. Wiec studentów przeciwko zamknięciu "Po prostu", pies Łajka w kosmosie, Wolna Europa, w warszawskim Teatrze Współczesnym Jerzy Kreczmar reżyseruje Becketta (z Tadeuszem Fijewskim w jednej z ról). A Libera poznaje swój, nasz świat.

Dzięki Angelusowi (a raczej fali, jakiej poddali się w poprzednim roku polscy wydawcy) wiemy dziś więcej o współczesnej literaturze rumuńskiej. "Powrót chuligana" i "Fortepian we mgle" to dwie powieści, po przeczytaniu których czuć środkowoeuropejską wspólnotę doświadczeń. Chuliganem jest Żyd, dysydent, wygnaniec, kosmopolita, mieszkający w Nowym Jorku Norman Manea, znany pisarz, dzisiejszy Odys-Ulisses, odwiedzający rodzinny kraj po dziesięciu latach od decyzji o emigracji. I rekapitulujący własny los. Cytujący Herberta, przywołujący Gombrowicza, jeśli szukać polskich akcentów.

Druga z rumuńskich książek, "Fortepian we mgle" Eginalda Schlattnera, to znów panorama dwudziestowiecznych dziejów poprzez tradycyjny Bildungsroman. Dorastanie Clemensa, potomka bogatej saskiej rodziny, a więc w Rumunii nacji mniejszościowej, skłania do refleksji nad tożsamością całego narodu, a i całej środkowej Europy. "Do tysiąc osiemset osiemdziesiątego szóstego roku w tym kraju każda miejscowość miała niemiecką nazwę. Cesarstwo Austrii!" - mówi w pewnym momencie wuj bohatera. - "Tam, chłopcy i dziewczęta, jest zamek. Pozostały z niego jedynie podziemia, lochy, w których sławny reformator Franz Davidis oddał Stwórcy swą pobożną, acz rozdartą duszę. W każdej epoce wsadzano za kratki niewinnych ludzi. Ten wielki człowiek pozostanie uosobieniem prawdziwego Siedmiogrodu, homo transsilvanicus, mieszanki Węgra i Sasa. Do tego mówił po łacinie, a nawet po rumuńsku, językiem chłopów; próbował wszystkich wyznań, które wtedy były w modzie: katolickiego, luterańskiego, kalwińskiego i unitariańskiego. Tylko u nas, w Siedmiogrodzie, nie palono unitarian na stosie!". A u nas w Polsce mieliśmy przecież Rzeczpospolitą wielu narodów i wyznań.

Nieobca polskiej duszy powinna być osiemset stronicowa książka Węgra György'ego Spiró pt. "Mesjasze". Bo opowiada o wyznawcach dziewiętnastowiecznego mesjanizmu, o polskiej emigracji w Paryżu, o Andrzeju Towiańskim, uzdrowicielu, szarlatanie, mistyku, demagogu, proroku. O Mickiewiczu i Słowackim, którzy zapadli na tę przedziwną i do dzisiaj fascynującą chorobę-nie chorobę. Mesjanizm ma w naszej historii złą prasę, nie daje się jednak ocenić w kategoriach "czarne-czarne, białe-białe". Jak wszystko. Spiró, umiejący mówić po polsku doskonały znawca tutejszej literatury, tłumacz dramatów Wyspiańskiego, był w niegdysiejszej Polsce nawet na cenzurowanym za szarganie naszych narodowych świętości, czyli Wojciecha Bogusławskiego. Od czasu tamtej fatalnej nagonki z powodu wydanej na początku lat 1980. powieści "Iksowie" minął na szczęście czas i zmieniła się Polska. Przynajmniej na tyle, by książkę uczciwie analizującą mesjanizm nagrodzić choćby nominacją do prestiżowej nagrody. A może będzie i zwycięstwo?
GRZEGORZ CHOJNOWSKI

PS
Wygrali MESJASZE!
.................................................
Wojciech Albiński ACHTUNG! BANDITEN!, W.A.B.
Zbigniew Kruszyński OSTATNI RAPORT, Wydawnictwo Literackie
Antoni Libera GODOT I JEGO CIEŃ, Znak
Norman Manea POWRÓT CHULIGANA, przeł. K. Jurczak, Pogranicze
Eginald Schlattner FORTEPIAN WE MGLE, przeł. A. Rosenau, Czarne
György Spiró MESJASZE, przeł. E. Cegielska, W.A.B.
Jacek Dukaj WRONIEC, Wydawnictwo Literackie