Sunday, July 27, 2014

Mariusz Czubaj MARTWE POPOŁUDNIE


Najnowsza powieść Mariusza Czubaja zaczyna się w ostatnią sobotę czerwca 2013, kiedy do Gdańska przyjeżdża poseł Sławomir Młynarczyk. Ma się tu spotkać z Głębokim Gardłem, snuje się trochę po mieście, marzy („Hej! To ja, wasz premier!” – wykrzykuje z hotelowego okna), ale coś idzie nie tak. Tyle o fabule prologu, w którym pojawią się jeszcze inni politycy, m.in. poseł Janowiak zwany panem Jaka-To-Melodia, bo doskonale zgaduje, co szefowie mają na myśli. Właściwa część książki startuje na stronie 43, kiedy do głównego bohatera (byłego policjanta, dziś nadochroniarza, czyli doradcy do spraw bezpieczeństwa w dużych firmach i prywatnego detektywa) dosiada się w Bobby Barze przy warszawskich Złotych Tarasach młoda kobieta: – Pan Hłasko? Chciałabym, żeby odnalazł pan tego człowieka – podaje mu fotografię trzydziestoletniego bruneta. – Dlaczego ja? – pyta Hłasko. – Bo podobno jest pan najlepszy (...). Mówią, że ten detektyw od małej Madzi mógłby panu buty czyścić – słyszy odpowiedź.

Dialogi i dygresje są mocną stroną powieści Czubaja, skonstruowanej jako pierwszoosobowa relacja ze śledztwa i przy okazji życia Marcina Hłaski. Krok po kroku odkrywamy wraz z detektywem daleko sięgające odnogi niby prostego zaginięcia pewnego PR-owca. Jeździmy wraz z bohaterem po stołecznych ulicach prowadzeni głosem GPS-owego Hołowczyca, poznając osoby zaangażowane w sprawę, charakter i myśli Marcina, który ma – jak to 47-latek – swoją przeszłość. Z żoną w separacji, z bratem niemal bez kontaktu (bo eks-żołnierz Mikołaj Hłasko cierpi na zespół stresu pourazowego) i tak dalej. Oglądamy też okiem Marcina telewizję, czyli kolejny odcinek HOUSE OF CARDS (zdaje się, że w oryginale, skoro mamy do czynienia z wykształconym w Polsce i Danii filozofem), a Kevina Spaceya widzimy też na bankowych bilbordach. To wszystko sprawia, że dobrze się czujemy w towarzystwie polskiego Marlowe’a (no dobrze, Hłasko jest bardziej wylewny). A śledztwo doprowadzi nas z czasem – poprzez polityczno-hipsterskie mielizny – do polskiej historii powojennej, tzw. kopaczy kosztowności pozostałych po żydowskich mieszkańcach polskiej ziemi. Cień przeszłości zwiąże młodego zaginionego z bosami współczesnej Rzeczpospolitej.

Wydawca pisze, że cykl z Hłaską jest dla Mariusza Czubaja „nową przygodą pisarską, a dla czytelników satysfakcjonującą mieszanką wybuchową na miarę wariackich czasów i totalnie pokręconej rzeczywistości, w jakiej żyjemy”. Nieźle brzmi taka zachęta, niepozbawiona zresztą prawdy. Do pełni satysfakcji brakuje mi u nowego Czubaja nieco naturalniejszej narracji. Może gdzieniegdzie warto by użyć mniejszej liczby zdań, więcej równoważników, mniej opisowych słów, więcej skreślić? Oczywiście, to rzecz literackiego gustu (Bonda i Miłoszewski wysoko cenią tę powieść starszego kolegi po fachu), lecz jednak myślimy inaczej niż mówimy albo piszemy. A dziennikiem MARTWE POPOŁUDNIE nie jest. Jest za to początkiem obiecującej serii, której autor ma szansę nie tylko na poczytność, lecz również zarysowanie portretu dzisiejszych Polaków. Może właśnie ten intelektualno-komentatorski potencjał zdecydował o pożegnaniu z Rudolfem Heinzem, bohaterem trzech poprzednich książek Czubaja.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Mariusz Czubaj MARTWE POPOŁUDNIE, Albatros, 2014