Monday, April 1, 2013

Michael Feeney Callan ROBERT REDFORD


W swoich studenckich czasach Robert Redford miał mały epizod radiowy. Wraz z kumplem-prezenterem lokalnej stacji KBOL ustawiali antenowe konkursy tak, by dzwoniący Redford je wygrywał. Aranżowali też dziwne telefony od niby słuchaczy, a razu pewnego przyszły Jeremiah Johnson wpadł do studia, udając napad. Ale, bądźmy szczerzy, w biografii gwiazdora gwiazdorów trudno znaleźć większe grzechy. Wspomnijmy jeszcze notoryczne spóźnianie się oraz dżob polegający na udziale w teleturnieju: za podłożenie się na którymś z etapów początkującemu aktorowi wypłacono 75 dolarów w naturze, czyli sprzęcie wędkarskim. Po latach Redford-reżyser nakręci QUIZ SHOW o największym teleturniejowym przekręcie Stanów Zjednoczonych, wydarzeniu właśnie z tamtego okresu, kiedy jako absolwent American Academy of Dramatic Art dopiero szukał możliwości utrzymywania się z zawodu. Grał w teatrze i telewizji, żyjąc w skromnym mieszkaniu ze świeżo poślubioną Lolą, cierpiąc z powodu łóżeczkowej śmierci swego pierwszego syna. Jeszcze kilka lat wcześniej uczył się malarstwa w Paryżu, jeździł po Europie, fascynował się twórczością i stylem bycia beatników, teraz przekonywał się, jakie ciekawe i nie potrafi być aktorstwo. Zależy gdzie i z kim. W tamtym czasie spotkał na przykład człowieka, z którym później zrobił kilka pamiętnych filmów, lecz na razie nie współpraca z Sidneyem Pollackiem, tylko dylematy początku – kariera, kasa, rodzina, ambicja – czekały na rozwiązanie.

Po nominacji do nagrody Emmy pojawiły się propozycje serialowe, które odrzucił. Redford nie chciał zostać telewizyjnym psychiatrą za 10 tysięcy dolarów tygodniowo, po cichu planował coś innego. Kupił hektar ziemi po kurzej fermie, potem kolejnych 250, aby w miejscu słynnego dziś Instytutu Sundance – raju niezależnego kina – zbudować dom. Artystycznym przełomem okazał się występ w najbardziej kasowej sztuce sezonu 1963/64 BOSO W PARKU Neila Simona, do czego namówił go reżyser Mike Nichols. „– Nagle znalazłem się w centrum uwagi – wspomina bohater książki Michaela Finneya Callana. – Chciała mnie poznać Eleanor Roosevelt, Noel Coward. Natalie Wood specjalnie dla mnie przyszła za kulisy. Bette Davis zaprosiła mnie do swojego apartamentu w hotelu Plaza. A i tak najlepsza była Ingrid Bergman, która przyszła na zaplecze”. Bergman dała mu dobrą radę: „Bierz tylko dobre rzeczy”. Z perspektywy czasu wydaje się, że aktor wziął sobie jej słowa do serca, mając przy tym mnóstwo szczęścia, niesamowity upór („prędzej zginie z głodu, niż ulegnie presji” – mówiła o nim Wood), no i ten nieodparty wdzięk. Producent Sam Spiegel nie ukrywał powodu zatrudnienia młodego właściciela posesji w stanie Utah do roli w filmie OBŁAWA. „– Dał mu tę rolę, bo widział, jak reagują na niego pracownice biura wytwórni – relacjonuje Jane Fonda, partnerka z planu. – Na jego widok od razu zaczynały świergotać”.

Redford wyznaje autorowi książki, że w latach siedemdziesiątych ub. wieku, a pewnie i wcześniej, miał problem z byciem towarem, produktem pomysłów nieobliczalnego przemysłu rozrywkowego, podczas gdy jemu chodziło o coś więcej. Stąd zaangażowanie w sprawy społeczno-polityczne, coraz ambitniejsze projekty artystyczne, ekranowe i prywatne powroty do amerykańskich korzeni, z indiańską przeszłością kontynentu oraz ekologią na jednym z czołowych miejsc. Stąd w końcu decyzja o reżyserowaniu (Oscar za ZWYCZAJNYCH LUDZI) i cykliczne próby przewartościowania kariery. Michael Feeney Callan zajmuje się w biografii Redforda znaczącymi szczegółami, wspominając na przykład o odrzuconych rolach (m.in. w DNIU SZAKALA czy SERPICO), przytacza anegdoty z planów zdjęciowych, sceny z uczuciowego życia aktora, ani przez chwilę nie traci z oczu całości. A całość w przypadku Roberta Redforda nie zamyka się w uwodzicielskim uśmiechu z okładki, nie ma nic wspólnego z romantycznością wizerunku odtwórcy roli tytułowego ZAKLINACZA KONI. Tu lepszym określeniem byłby romantyzm w sensie byronowskim, oznaczającym odwagę w przeciwstawianiu się światu, który wiele dając, oczekuje też poddaństwa. Tymczasem, to akurat dziecko szczęścia zapragnęło układu na własnych warunkach. Pierwsze warsztaty w Instytucie Sundance miały miejsce w czerwcu 1981 roku, pierwszy spektakularny sukces niezależnego filmu powstałego dzięki Sundance  zdarzył się osiem lat później za sprawą SEKSU, KŁAMSTW i KASET WIDEO debiutanta Stevena Soderbergha.

Książka Callana nie jest biografią pisaną na kolanach przy świetle gwiazdy, nieunikającej zresztą rozmów, pomocy, kontaktu. Nie jest także poszukiwaniem plotek i skandali. Autor – Irlandczyk, poeta, filmowiec, powieściopisarz i biografista (Seana Connery’ego, Anthony’ego Hopkinsa, Richarda Harrisa) – poświęcił tej książce i temu tematowi 14 lat. To widać, choć chciałoby się miejscami wejść jeszcze trochę głębiej w jakiś szczególnie lubiany film czy prywatną historię. Callana mniej interesuje nieudane w końcu małżeństwo Redforda z Lolą, związki z brazylijską aktorką Sonią Bragą czy ostatni z Sybille Szaggars, nie mówiąc o innych. Autor tej opowieści woli zanurzyć się w meandry charakteru swojego bohatera, pokazać go w roli niestrudzonego reżysera własnego życia, nie zawsze zwycięskiego, nie za każdym razem docenianego. Jak po premierze POŻEGNANIA Z AFRYKĄ, kiedy recenzenci kręcili jednym nosem: „jest tak nieporadny, że w pierwszej chwili budzi litość”. Ciekawe, co napiszą po obejrzeniu najnowszego aktorskiego filmu Redforda, który w ALL IS LOST gra mężczyznę walczącego z morskim żywiołem o przetrwanie. W obsadzie nikogo poza nim, za kamerą spotkany w Sundance Jeffrey C. Chandor. Podobno nie pada ani jedno słowo, premiera w tym roku. Ale kiedy się przeczyta książkę Callana, żaden wybór 76-letniego dziś aktora dziwić nie powinien.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
……………………………………..
Michael Feeney Callan ROBERT REDFORD, przeł. Ł. Witczak, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2013