Sunday, May 15, 2011

DŻOB (Teatr Capitol)

Jeśli jesteś, drogi Czytelniku, żądny zabawy i tylko zabawy, jeśli lubisz się śmiać i tylko śmiać, po prostu idź na „Dżoba”, nie pożałujesz. Nie czytaj tej recenzji! Bo może Ci mój tekst zwyczajnie odjąć część euforii, a nawet skłonić, by w antrakcie nie ustawić się w kolejce po bigos i mięso, co byłoby chyba dla Ciebie nie teges. „Dżob” Konrada Imieli i Mariusza Kiljana to koncert-spektakl niebywały, znakomity, wesoły, ale i porządnie przygnębiający. Niemożliwe?

Dżob, czyli chałtura, jest zjawiskiem tak częstym w życiu aktora, jak weekend. Znam wielu, których rzeczywistość festynu, występu w centrum handlowym, na imprezie integracyjnej firmy X nie ominęła. Znam niewielu, którzy przetrwali bez takiego udziału. Imiela i Kiljan należą do pierwszego podzbioru. W późnych latach 90. ubiegłego już wieku objechali Karpacz, Opole i inne miasta- mieściny, obsłużyli Dni Buraka Cukrowego, imieniny Krystyny i tak dalej. „Miał być raj, miał być cud, a tu ćwiartka na popicie” – pisała Osiecka w „Sztucznym miodzie”, autorka wykorzystana i w „Dżobie”, bo gdy się intonuje „dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”, to „cała sala śpiewa z nami” i „hej amore”. Najczęściej na wyraźne i nierzadko wprost wykrzyczane (z obowiązkowym przekleństwem) życzenie szanownej publiczności. Ktoś tam kiedyś sugerował, iż na coś „nie ma ceny”, „nie kupisz weny” itp., ktoś był w ciężkim błędzie. Istnieje bowiem jedynie kwestia ceny. Aktorzy historycznego Teatru Polskiego, spod skrzydeł Lupy i Jarockiego wyrywają się w teren, bo chcą i muszą zarobić. I nawet gdyby zadzwonił sam Wajda z poważną propozycją, najpierw spojrzeliby w kalendarz, czy aby priorytetowy termin biesiady nie koliduje z karierą, misją, wyzwaniem, sztuką.

Spektakl dwóch wrocławskich gwiazdorów (oraz zespołu biegłych akompaniatorów w składzie: Adam Skrzypek, Rafał Karasiewicz, Dariusz Kaliszuk) przynosi dwugodzinną porcję solidnej rozrywki skomponowanej ze szlagierów typu „Czarny Alibaba” czy przebojów Kapeli Czerniakowskiej. Na prośbę rektora uniwersytetu rysowani grubą kreską przez Konrada i Mariusza artyści wygrzebią „Mambo Spinozę”, przejaw ironicznego talentu Starszych Panów (co widzom „Dżoba” akurat podoba się chyba najmniej), dla żony pana dyrektora zaśpiewają „Piosenkę o pokemonach” Bartka Kalinowskiego, też przecież wymyśloną nie na serio. Potrafią zmienić repertuar w minutę, założyć dziwny kostium, dojechać kolorowym busem do byle dziury, odpowiadając na zamówienie. Scenariusz tego koncertu z pewnością w jakimś procencie napisało życie, lecz pod powierzchnią owej repertuarowej brylantyny, znajdziemy w „Dżobie” brylant: podsumowanie naszej epoki, charakteru zabieganych, rozchałturzonych, bezgustych Polaków z przełomu wieków. I dzieje się ta diagnoza na oczach publiki bez przymrużenia oka. Imiela i Kiljan robią z siebie pośmiewisko i totalny kabaret, a jednak z każdą kolejną pieśnią i scenką obserwowaną na ekranie, dialogiem z głośników, a nawet wonią gotującej się strawy, śmiech staje się smutkiem podszyty. Nie niknąc z ust. Zwykle komedianci kierują się zasadą, by kreowane przez nich postaci wydawały się głupsze od widzów, tutaj, zdaje się, bywa odwrotnie. Zwłaszcza że aktorzy tego wieczoru nawiązują także do własnej biografii tragicznej (śpiączka Kiljana, pobicie i operacja Imieli).

„A czy nam coś ta wiedza da?”, jeszcze raz zacytujmy Osiecką. Pojęcia nie mam. Grupa dziewcząt siedzących za mną i twistująco-tupiąco-konsumujące towarzystwo obok nie zdradzali refleksyjnego nastroju. Oni się świetnie bawili i basta. Też fajnie. Dla mnie jednak „Dżob” jest przedstawieniem o czymś absolutnie podstawowym, o nich, o nas, o mnie, o tu i teraz. Przebiegle, bo przerysowanie a subtelnie, opowiada pewną historię, by powiedzieć prawdę o osobach teatru realnego życia. Wszyscy w tej gonitwie uczestniczymy. Niesamowite, w wieku około 40 lat Konrad Imiela i Mariusz Kiljan mają naprawdę świetny, otwarty na ewolucję, spektakl, którym mogą uczcić każdy ze swoich przyszłych artystycznych jubileuszy. Chciałbym zobaczyć, jak sobie radzą w „Dżobie” za lat 30.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
........................................
DŻOB, Teatr Muzyczny Capitol, 15 maja 2011