Friday, February 14, 2014

Nikodem Pałasz BRUDNA GRA


Autor powieści BRUDNA GRA, Nikodem Pałasz, na co dzień prowadzi firmę zajmującą się marketingiem sportowym. Jako literacki debiutant umieścił więc akcję książki w środowisku tenisowym. Częsty to zabieg nowicjuszy, rozsądny i godny polecenia, bo dzięki temu publikacja zyskuje dodatkowy walor - wiarygodności. Pałasz (a właściwie Nikodem Jaworski) współpracuje ze sportowcami i pewnie co nieco widział i słyszał, choć - jak zapewnia - wszystkie wydarzenia z BRUDNEJ GRY są fikcyjne. A dzieje się naprawdę wiele i rzeczywiście brzydko.

Znakomity polski tenisista Artur Malewicz wygrywa kończący sezon turniej mistrzów. To facet z absolutnego topu, sensacyjny zwycięzca Wimbledonu i wielu innych zawodów, przez kilka tygodni nawet numer jeden światowego rankingu. Jego majątek szacowany jest na sto milionów. Po sukcesie ostro baluje (alkohol, narkotyki, seks) w londyńskim klubie Hide (zdaje się, że istnieje w realu) i w luksusowym hotelu, a po powrocie do podwarszawskiej willi zostaje zamordowany. Ktoś go śmiertelnie pobił mistrzowskim pucharem. Na miejscu zbrodni zjawiają się policjanci z wydziału zabójstw, ale też prezes Polskiego Związku Tenisowego, a nawet politycy z minister (czy też ministrą) sportu. Afera gruba, bo i gwiazda wielka, wzór dla młodzieży, najsłynniejszy nasz sportowiec, który szybko okazuje się więcej niż niegrzecznym chłopcem.

Pałasz zabiera czytelników w świat ustawianych meczów, dopingu, agencji towarzyskich i robi to z całą rzetelnością kryminalnego rzemieślnika. W śledztwie, które prowadzi inspektor Wiktor Wolski ze współpracownikami, uczestniczymy codziennie (każdy rozdział to jeden dzień), podpatrując warsztat policjantów. Większość stron zajmują rozmowy i przesłuchania, dlatego nie da się książki kartkować w obawie o przeoczenie istotnego szczegółu. Bywa, że autor przed czytelnikiem ukrywa ważną informację, by utrzymać napięcie i wzmóc czujność. Chętnie się w tę zagadkową grę pisarską bawimy, podejrzewając to jedną, to drugą osobę: deblowego partnera Malewicza (wygrali razem dwa szlemy), przyjaciela (z którego narzeczoną Artur romansował), pełnego goryczy byłego trenera i tak dalej. Galeria postaci liczna, ciekawie wymyślona i sportretowana. Z Wolskim będziemy z wizytą w przeróżnych miejscach, z kancelarią premiera włącznie. Weźmiemy też udział w pościgu samochodowym i nalotach antyterrorystów.

Atutem powieści jest również główny bohater, Wiktor Wolski, około czerdziestoletni oficer po historii sztuki i anglistyce, facet twardy, czasem porywczy, inteligentny, ideowiec, mający swoją tajemnicę i dramatyczną biografię. Wolski ma coś z Bullita i Harry'ego Calahana, lecz również trochę wdzięcznej swojskości. To, co drażni w BRUDNEJ GRZE to niby dowcipne, a irytujące drobiazgi, czyli przekręcanie nazwisk słynnych sportowców: od Beroga, Anderassiego, Ferendera, Canorsa czy Cristi Rinaldiego (panowie policjanci grają w wolnych chwilach w Fifę) albo Hidi Kloom (sic!) po przybyłych na wydawaną przez najbogatszego Polaka galę: kulomiota Tadeusza Majkowskiego, aktora Piotra Adaczyka i jego kolegę Tobiasza Kurelaka, Justynę Kowalską ("w długiej bordowej sukni wyglądała zjawiskowo, kiedy przemknęła obok, niczym na biegówkach"). Taka kabaretowa wyspa na morzu thrillerowym. Straszne, nie śmieszne, bo nazwisk Seagal, Olbrychski, Durczok się tu nie przekręca, podobnie jak na przykład nazw miejscowości. Jak już, to na całość: Lontyn, Zamieść, Walczawa, Don Perillon, Teddy Hilfever, Womanchester... Dlaczego igrzyska olimpijskie to niestniejące International Summer Games, a agencja antydopingowa to prawdziwa WADA?

Ale poza tym kryminalny debiut Nikodema Pałasza to kawał dobrej roboty, której ciągu dalszego z pewnością się doczekamy.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI