Cezary Studniak obmyślił spektakl o Serge'u Gainsbourgu w formie wywiadu ze sławnym człowiekiem. Rozmowę inicjuje żona, brytyjska aktorka Jane Birkin, z którą francuski artysta miał córkę, dziś sławniejszą od mamy (i taty) Charlotte Gainsbourg, gwiazdę ostatnich filmów Larsa von Triera (m.in. NIMFOMANKI). Ojciec Charlotte wypada w ujęciu Studniaka właśnie nimfomaniakalnie, a niejasne relacje między ojcem i córką to także istotny element treści Capitolowej premiery. Sam tytuł KOCHAM CIĘ, JA CIEBIE TEŻ NIE jest stuprocentowo znaczący. Tak Tymon Tymański, autor przekładów piosenek Gainsbourga, obficie brzmiących na Scenie Ciśnień (czyli Kameralnej) przy wrocławskiej ul. Piłsudskiego, przetłumaczył refrenową frazę największego przeboju JE T'AIME... MOI NON PLUS.
Rozmowy z Artystami i fragment piosenki ze spektaklu
Rozmowy z Artystami i fragment piosenki ze spektaklu
Widzimy pięć z Gainsbourgowych kobiet: obok Jane i Charlotte pojawiają się jeszcze Bambou, czyli Caroline Paulus - ostatnia towarzyszka życia, France Gall - dziewczyna, która piosenką Serge'a wygrała w latach 1960. festiwal Eurowizji, oraz Brigitte Bardot. Niewiele jednak mają do powiedzenia w scenariuszu Studniaka. To Gainsbourg jest na pierwszym planie, on dzieli i rządzi, kocha, pije i bije, no i pali jednego papierosa za drugim. A szkoda, bo szybko poznajemy, co to za typ, szybko przestaje nas interesować jego osobowość, mimo że Cezary Studniak to aktor posiadający sceniczną charyzmę, urok i magnes. Gainsbourg osobiście zresztą wyjawia swoje znaczenie w historii, mówiąc w jednym z błyskotliwych aforyzmów: "zaistniałem". Jako autor, kompozytor, jako instrument rewolucji seksualnej, bohater mediów. Skoro spektakl został zaplanowany jako portret artysty-mężczyzny, żyjącego i tworzącego właśnie w epoce przełomu kulturowego, feminizmu, za mało istnieją w nim kobiety. Może tak było, lecz trudno mi uwierzyć, by Birkin całe dwanaście lat pozostawała taką gąską, jak przedstawia ją Helena Sujecka (świetna wokalnie). Najefektowniej wypada więc Justyna Antoniak jako BB, bo i postać gra najwyrazistszą. We wstawkach dramatycznych aktorki robią, co mogą, ale mogą niedużo. Ewelina Adamska-Porczyk (France Gall), Agnieszka Oryńska-Lesicka (Bambou) tylko przekonują w swoich rolach kobiet-ofiar pop-kultury i domowego ogniska, podobnie jak Klaudia Waszak jako Charlotte, wciągnięta w prowokacje (a może i fantazje) ojca.
Chociaż niespecjalnie wciąga opowieść o Gainsbourgu, trochę za długi spektakl broni się dzięki stronie wizualnej i muzycznej. Wizualnie Studniak ze współpracownikami (scenografem Michałem Hrisulidisem, autorem animacji Karolem Rakowskim) skorzystał z patentu, który sprawdził się w przygotowanym przez siebie koncercie piosenek Lecha Janerki podczas 34. Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Niemal identycznie podzielona scena, tak samo rzucone w tło animacje dynamizują nikłą fabułę, oprawiając i ubarwiając jeśli nie papierowe, to tekturowe postaci. W centralnym punkcie sceny stoi - oczywiście - łóżko, a pościel na nim zmienia się stopniowo z białej w czarną, mając swoją kulminację w czerwieni. Lecz najważniejsze i najlepsze są w przedstawieniu piosenki. Dzięki nim Serge Gainsbourg przetrwa własne zaistnienie, dzięki nim warto przyjść do Capitolu. Świetnym pomysłem jest prezentacja po sobie dwóch wersji JE T'AIME..., tej pierwszej - wtedy niewydanej - z Brigitte, i tej kanonicznej, zaśpiewanej z Jane. Nie mam pewności, czy oryginał zdobyłby tyle list przebojów, ile stało się udziałem... kaweru. Wszyscy wykonawcy pokazują klasę, a aranżacje Krzysztofa Nowikowa dodają rockowy pazur. Również tłumaczenia Tymańskiego wpasowują się w klimat (wcale nie zgrzyta Nikifor w wersie Gainsbourga).
Nowy spektakl Teatru Muzycznego Capitol jest taki, jakiego się po tej rozrywkowej scenie większość publiczności spodziewa: na bardzo dobrym poziomie estetyczno-muzycznym. Mnie brakuje wejścia pod powierzchnię, ale zdaje się, że w przypadku tego bohatera i tak by się nie dało.
GRZEGORZ CHOJNOWSKINowy spektakl Teatru Muzycznego Capitol jest taki, jakiego się po tej rozrywkowej scenie większość publiczności spodziewa: na bardzo dobrym poziomie estetyczno-muzycznym. Mnie brakuje wejścia pod powierzchnię, ale zdaje się, że w przypadku tego bohatera i tak by się nie dało.
.................................................
KOCHAM CIĘ, JA CIEBIE TEŻ NIE, scen. i reż. Cezary Studniak, kier. muz. Krzysztof Nowikow, Teatr Muzyczny Capitol, Scena Ciśnień, 14.02.2014