W książce CICHA
PRZYSTAŃ najważniejsza jest bohaterka. Zuzanna Bylińska (30+) zdaje się z
początku niezłą zołzą, przeklina i psioczy na kolegów i system, potrafi nawet
wyżyć się na sekretarce szefa, ale z czasem z Zuzanny robi się Zuza, z którą
można pójść na niejedno piwo. Marta Mizuro prezentuje swoją bohaterkę najpierw
jako typ zanurzonej w zawodowych sprawach suki, by po kilkunastu stronach
odwrócić to pierwsze wrażenie o przysłowiowe 180 stopni. Okazuje się bowiem, że
Zuza ma za sobą nieudane małżeństwo, ale też troskliwych rodziców, no i nieżyjącą
najlepszą przyjaciółkę. W ogóle chciałoby się by taką sarkastyczną, więc
niegłupią, przy okazji szczupłą i ładną kobietę spotkać w realu. Choć lepiej
nie na sali sądowej, bo jako prokuratorka zna swój fach.
Zuzanna wyjeżdża
na przymusowy urlop śladem owej przyjaciółki Basi, która utopiła się w jeziorze
rok wcześniej. Są wakacje 2010, tuż po katastrofie smoleńskiej, co znajduje w
powieści pewne ujścia. Ale intryga kryminalna z samolotami ani brzozami nic
wspólnego nie ma. Przeciwnie, chodzi o małomiasteczkowy krąg problemów
zamiatanych pod dywan, zakopywanych w przydomowym ogródku, przemilczanych w
sklepiku. A wiadomo, że takich kłopotów specjalność to wyłażenie na wierzch w
sposób drastyczny. Nie mogę zbyt wiele zdradzać, pierwszy trup (nie licząc
topielicy Basi) pada po dziesiątkach stron fabuły sklejonej klimatycznie z
przywoływanego tu Lynchowego MIASTECZKA TWIN PEAKS i - nie wiem, czy autorka
wybaczy to porównanie - DZIENNIKA BRIDGET JONES. Łagowski mikroświat oglądamy
przede wszystkim oczami (słowami) Zuzanny oraz 25-letniej lokalnej
piękności Doroty, źle mężatej, poniewieranej przez teściów i nieukochanego.
Bardzo dobry to zabieg literacki, dzięki dwutorowości narracji jest napięcie.
W CICHEJ
PRZYSTANI czytelniczą rozkosz poczują kobiety, facet będzie chwilami tęsknić do kryminalnego mięsa, krwi, tempa. Marta Mizuro zdecydowała się postawić na
obyczajowy podgatunek thrillera i dopiero w finale wprowadzić sensacyjne
dreszcze. Zatem ludzkie charaktery i psychologiczne obserwacje wybijają się przez
lwią część książki na plan pierwszy, co w połączeniu z również niezwykle
istotną dla gatunku przestrzenią wydarzeń, tworzy wciągającą aurę. Łagów (dokąd
autorka rzeczywiście jeździ spędzać coroczny urlop) to trochę taka polska
Fjällbacka z bestsellerów Camilli Läckberg, malownicza miejscowość turystyczna,
pod podszewką kryjąca brudne sekrety. Życzę Marcie Mizuro (i Łagowowi) podobnej
kariery. Zobaczymy, czy pisarka w następnej książce wróci do kurortu, czy
jednak Zuzanna Bylińska będzie rozwijać detektywistyczne talenty w rodzimym
Wrocławiu, gdzie mieszka na ósmym piętrze wieżowca przy Lotniczej i narzeka na
zadęcie, którego przykładem choćby budowane przy Placu Wolności Narodowe Forum
Muzyki. Szkoda by było rozstać się z tak ciekawie sportretowaną nieoczywistą bohaterką
po jednej powieści.
Dobrze
uplecionej intrydze i znakomicie scharakteryzowanym postaciom towarzyszą
smaczki, jakich po Marcie Mizuro, krytyczce i redaktorce, trzeba się było
spodziewać. Znaczącym miejscem spotkań jest biblioteka, pojawia się np. wątek
Iwaszkiewicza odwiedzającego niegdyś Łagów, niedaleko wznosi się konkurujący z
Tesco największy na świecie Chrystus (ze Świebodzina), miasteczkowy żigolak ma
twarz Jude'a Lawa, co - tak jak inne motywy filmowe - wkomponowuje się w
łagowski rys-wizytówkę, miejsca cenionego wśród ludzi kina festiwalu. Nie
brakuje uciesznych fraz w stylu "parka emerytów bez kijków". Mam nadzieję,
że kolejne powieści Marty Mizuro będą się ukazywać regularnie, no i że nie
zniknie z nich Zuzanna. Bardzo mnie ciekawi, jak arcyświadoma różnych gatunków
prozy autorka poprowadzi jej biografię, której ubocznym lecz atrakcyjnym
wątkiem będą następne sprawy do rozwiązania.
Szukacie dobrych
książek na wakacje? Jedną już znaleźliście.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
............................................
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
............................................
Marta Mizuro
CICHA PRZYSTAŃ, W.A.B., 2014