Podczas
10. edycji międzynarodowego festiwalu kryminału w spotkaniu pod tytułem „Pisarze-dziennikarze”
wzięli udział Piotr Głuchowski, Paweł Goźliński i Tomasz Sekielski. Każdy z
nich ma co najmniej ciekawy dorobek dziennikarsko-redaktorski, każdy z nich
pisze i publikuje książki powszechnie zwane kryminałami lub thrillerami. A to
nie cała lista żurnalistów, którym zachciało się kariery pisarskiej w tym gatunku.
Wśród nominowanych do tegorocznej Nagrody Wielkiego Kalibru (za powieść
sensacyjną roku) znalazł się choćby Wojciech Chmielarz, dziennikarz z Gliwic,
wcześniej szansę na laur miał na przykład Ryszard Ćwirlej, z Poznania. Kiedyś
sporym powodzeniem cieszyły się książki tandemu Janusz Płoński-Maciej Rybiński.
I tak dalej. Dlaczego dziennikarze sięgają po fabułę? Dlatego, że ich codzienna
praca jest raczej efemeryczna, jutro albo za tydzień trzeba napisać kolejny
tekst, wyemitować nowy program. Dlatego, że umieją pisać i przychodzi im to
dużo łatwiej niż innym, no i dla... zysku (choć na zysk trzeba mocno zapracować
i nie każdemu się udaje).
Tomasz Sekielski z pisania pewnie jeszcze nie żyje, ale ze wszystkich pisarzy-dziennikarzy aktualnie aktywnych na rynku powieściowych dreszczowców szanse ma na to największe. Również z powodu telewizyjnej twarzy, jaką nosi na szyi były gwiazdor TVN-owskiej informacji i publicystyki, obecnie autor i prezenter programu „Po prostu” w TVP1. Pamiętam, jak na ubiegłorocznych Wrocławskich Promocjach Dobrych Książek podchodzili do niego potencjalni czytelnicy debiutanckiego SEJFU. Najpierw widzieli człowieka (ową twarz znaną z ekranu), potem przedmiot, czyli ładnie wyeksponowaną powieść i nie zastanawiając się długo, sięgali po portfel, kupowali rzecz i szli po autograf. Nie tylko w taki sposób Sekielski sprzedał 25 tysięcy egzemplarzy, na czym – jak przypuszczam – zarobił kilkadziesiąt tysięcy złotych. Całkiem zresztą zasłużenie, bo SEJF naprawdę robił wrażenie dzięki cokolwiek dziennikarskiemu stylowi i dobrze zaplanowanej, nieoczywistej fabule. Może nawet zbyt nieoczywistej w finale, którego na wszelki wypadek nie zdradzę, choć robi to sam autor w najnowszej propozycji, OBRAZIE KONTROLNYM.
Druga powieść Tomasza Sekielskiego to kontynuacja pierwszej. Znów widzimy Artura Solskiego – nomen omen byłego dziennikarza, tu opuszczającego szpital psychiatryczny, pojawia się – w trochę bardziej rozwiniętej roli – Ludwik Tokarczyk, czyli taki podrasowany, spłycony i zmiksowany Tomasz Lis-Kamil Durczok-Mariusz Max Kolonko, spotykamy też knującego polityczno-złodziejską intrygę pułkownika Wyrwickiego, a jako femme pas fatale występuje Anna Kaliska, wdowa po zamordowanym w SEJFIE polskim żołnierzu. Sejf (tajny pokój ukryty w schronie pod stadionem stołecznej Gwardii) jako jedno z miejsc akcji oczywiście zostaje, podobnie jak podlaski Niemirów, ale pojedziemy i do Pakistanu, i do Szwajcarii, i do Sankt Petersburga (na ustawiony mecz Zenit-Bayern), a w stolicy odwiedzimy siedzibę Agencji Wywiadu czy gabinet premiera (profesor, prawicowiec, antykomunistyczna przeszłość). Nowe postaci to: Leonard Bielak – właściciel telewizji DTV (i innych ciemnych interesów), topowy polski bogacz, były agent; Marcin Rokita, ksywa Diabeł – agent działający, przyjaciel głównego bohatera (jeśli o przyjaźni w tym świecie można mówić); Giennadij Pietrow – rosyjski mafioso i szpieg w jednym, oraz galeria typów drugo- i trzecioplanowych. Wszyscy tu chcą oszukać wszystkich, zrobić następny biznes (albo dać sobie zrobić loda), poczuć smak władzy.
Sekielski opowiada historię skomplikowanego przekrętu na tle wielkiej polityki tak ciekawie, że trudno się od lektury oderwać. To nie żaden thriller z ambicjami, lecz czysta rozrywka, rozpisana na sceny wręcz filmowe. Łatwo sobie wyobrazić wydarzenia z OBRAZU KONTROLNEGO na ekranie kinowym. Są skoki akcji, różne jej plany, skróty, całkiem naturalne, niedługie dialogi, a dla miłośników czegoś bardziej opisowego – porządna charakterystyka, niezbyt głęboki portret psychologiczny, kulinarny przepis. Czasem tylko wyrwie się Sekielskiemu nieironiczny banał w rodzaju: „fizyczne cierpienie jest niczym wobec katuszy, jakie przeżywać może dusza”. Przy okazji, czytelnik poznaje niepiękne mechanizmy funkcjonowania współczesnych mediów, gdzie nie uświadczysz dziennikarza z podręczników etyki, ale przede wszystkim, przewracając wypełnione dynamicznymi zdaniami i napakowane wydarzeniami strony, doznaje lekturowej przyjemności. Niestety, nie satysfakcji (dobro powinno w tym gatunku bardziej jednoznacznie zwyciężać).
Ta jedna rzecz, której Sekielskiemu nie daruję, to urwana końcówka, po której odbiorca klnie pod nosem i stara się pohamować, by autorowi tych prawie czterystu stron rajdowej jakości nie złorzeczyć. Ja wiem, że w ten sposób Tomasz Sekielski jasno informuje: będzie część trzecia, ale co najmniej za rok, a do tego czasu zdążę już powchodzić w dziesiątki innych fabuł i o tym, w co się wpakował niejaki Solski, będzie mi trzeba porządnie przypominać. Co zapewne zrobi Sekielski w kolejnej książce, tak jak robi to w OBRAZIE KONTROLNYM, streszczając SEJF. A co, jeśli zdarzy się zachwycony warsztatem i wyobraźnią autora czytelnik nieznający wcześniejszej powieści? Przecież po nią nie sięgnie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Tomasz Sekielski OBRAZ KONTROLNY, Rebis, 2013
Tomasz Sekielski z pisania pewnie jeszcze nie żyje, ale ze wszystkich pisarzy-dziennikarzy aktualnie aktywnych na rynku powieściowych dreszczowców szanse ma na to największe. Również z powodu telewizyjnej twarzy, jaką nosi na szyi były gwiazdor TVN-owskiej informacji i publicystyki, obecnie autor i prezenter programu „Po prostu” w TVP1. Pamiętam, jak na ubiegłorocznych Wrocławskich Promocjach Dobrych Książek podchodzili do niego potencjalni czytelnicy debiutanckiego SEJFU. Najpierw widzieli człowieka (ową twarz znaną z ekranu), potem przedmiot, czyli ładnie wyeksponowaną powieść i nie zastanawiając się długo, sięgali po portfel, kupowali rzecz i szli po autograf. Nie tylko w taki sposób Sekielski sprzedał 25 tysięcy egzemplarzy, na czym – jak przypuszczam – zarobił kilkadziesiąt tysięcy złotych. Całkiem zresztą zasłużenie, bo SEJF naprawdę robił wrażenie dzięki cokolwiek dziennikarskiemu stylowi i dobrze zaplanowanej, nieoczywistej fabule. Może nawet zbyt nieoczywistej w finale, którego na wszelki wypadek nie zdradzę, choć robi to sam autor w najnowszej propozycji, OBRAZIE KONTROLNYM.
Druga powieść Tomasza Sekielskiego to kontynuacja pierwszej. Znów widzimy Artura Solskiego – nomen omen byłego dziennikarza, tu opuszczającego szpital psychiatryczny, pojawia się – w trochę bardziej rozwiniętej roli – Ludwik Tokarczyk, czyli taki podrasowany, spłycony i zmiksowany Tomasz Lis-Kamil Durczok-Mariusz Max Kolonko, spotykamy też knującego polityczno-złodziejską intrygę pułkownika Wyrwickiego, a jako femme pas fatale występuje Anna Kaliska, wdowa po zamordowanym w SEJFIE polskim żołnierzu. Sejf (tajny pokój ukryty w schronie pod stadionem stołecznej Gwardii) jako jedno z miejsc akcji oczywiście zostaje, podobnie jak podlaski Niemirów, ale pojedziemy i do Pakistanu, i do Szwajcarii, i do Sankt Petersburga (na ustawiony mecz Zenit-Bayern), a w stolicy odwiedzimy siedzibę Agencji Wywiadu czy gabinet premiera (profesor, prawicowiec, antykomunistyczna przeszłość). Nowe postaci to: Leonard Bielak – właściciel telewizji DTV (i innych ciemnych interesów), topowy polski bogacz, były agent; Marcin Rokita, ksywa Diabeł – agent działający, przyjaciel głównego bohatera (jeśli o przyjaźni w tym świecie można mówić); Giennadij Pietrow – rosyjski mafioso i szpieg w jednym, oraz galeria typów drugo- i trzecioplanowych. Wszyscy tu chcą oszukać wszystkich, zrobić następny biznes (albo dać sobie zrobić loda), poczuć smak władzy.
Sekielski opowiada historię skomplikowanego przekrętu na tle wielkiej polityki tak ciekawie, że trudno się od lektury oderwać. To nie żaden thriller z ambicjami, lecz czysta rozrywka, rozpisana na sceny wręcz filmowe. Łatwo sobie wyobrazić wydarzenia z OBRAZU KONTROLNEGO na ekranie kinowym. Są skoki akcji, różne jej plany, skróty, całkiem naturalne, niedługie dialogi, a dla miłośników czegoś bardziej opisowego – porządna charakterystyka, niezbyt głęboki portret psychologiczny, kulinarny przepis. Czasem tylko wyrwie się Sekielskiemu nieironiczny banał w rodzaju: „fizyczne cierpienie jest niczym wobec katuszy, jakie przeżywać może dusza”. Przy okazji, czytelnik poznaje niepiękne mechanizmy funkcjonowania współczesnych mediów, gdzie nie uświadczysz dziennikarza z podręczników etyki, ale przede wszystkim, przewracając wypełnione dynamicznymi zdaniami i napakowane wydarzeniami strony, doznaje lekturowej przyjemności. Niestety, nie satysfakcji (dobro powinno w tym gatunku bardziej jednoznacznie zwyciężać).
Ta jedna rzecz, której Sekielskiemu nie daruję, to urwana końcówka, po której odbiorca klnie pod nosem i stara się pohamować, by autorowi tych prawie czterystu stron rajdowej jakości nie złorzeczyć. Ja wiem, że w ten sposób Tomasz Sekielski jasno informuje: będzie część trzecia, ale co najmniej za rok, a do tego czasu zdążę już powchodzić w dziesiątki innych fabuł i o tym, w co się wpakował niejaki Solski, będzie mi trzeba porządnie przypominać. Co zapewne zrobi Sekielski w kolejnej książce, tak jak robi to w OBRAZIE KONTROLNYM, streszczając SEJF. A co, jeśli zdarzy się zachwycony warsztatem i wyobraźnią autora czytelnik nieznający wcześniejszej powieści? Przecież po nią nie sięgnie.
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
Tomasz Sekielski OBRAZ KONTROLNY, Rebis, 2013