Saturday, June 26, 2021

Rzeźnia nr 5 (Wrocławski Teatr Współczesny, reż. Marcin Liber, 25.06.2021, rząd III, miejsce 4)

(fot. Natalia Kabanow, wteatrw.pl)

Kilkanaście lat temu widziałem w Legnicy słynny spektakl Made in Poland, a w nim Janusza Chabiora w roli nauczyciela. Pan Janusz wypijał w jednej scenie cztery duże piwa. Wspominam o tym, bo najnowsze przedstawienie Współczesnego też idzie na rekord. Zina Kerste - również w jednej scenie - wypala kilka papierosów jeden za drugim, a w całym spektaklu zużyta zostaje cała paczka najbardziej znienawidzonej przeze mnie używki. Siedząc tak w maseczce te trzy godziny, wdychając co rusz tę paskudną woń tytoniowego dymu, miałem pokusy. Żeby wyjść albo po prostu krzyknąć do aktorów: Zina, proszę, już dość, Rafał, nie..., znowu? I tak dalej. Nie zdziwcie się, drodzy artyści, jeśli widzowie w ten sposób zareagują. Czy muszę dodawać, że palenie na scenie jest tu zupełnie niepotrzebne? To nie jest spektakl o paleniu papierosów, tylko miasta, nie o wojnie palaczy z niepalącymi, lecz o wojnie (drugiej światowej, wojnie w ogóle) i traumie po niej. O pokoju. Przyznam, że niepokój - zwłaszcza o Zinę - ogarnął mnie w owej scenie przemożny. Nie wiem, czy Współczesny zamierza zamieszczać taki komunikat (są teatry, które to robią), uważam, że powinien: w spektaklu pali się dużo, często i to czuć (w trzecim rzędzie na pewno). No dobrze, a co poza tym? Nie wyszedłem z Rzeźni (bo jest świetna) i nie krzyknąłem (nie chcąc nic psuć). Czuję dziś suchość w gardle i na drugi raz z tym tytułem nie namówi mnie nikt (chyba że online), czuję też jednak i wagę, i urodę przedstawienia. Nieco zbyt długiego, owszem, przescenkowanego, ale o potężnej mocy reżysersko-aktorskiej. Wiernego Vonnegutowej powieści, stawiającego aktualne i nienachalne akcenty. Przypominającego sekret dobrego życia: zginąć i tak zginiemy, my ludzie, on wszechświat, więc po co nam bomby i depresje. Cieszmy się chwilą, która jest, choćby wieczorem w teatrze z publicznością, książką (raczej nie science fiction), spotkaniem, uśmiechem, pozdrowieniem, jak to, które ładnie puentuje się w spektaklu piosenką o Yonie Yonsonie z Wisconsin. Cieszmy się nadzwyczajną w 'Rzeźni nr 5' formą aktorów i aktorek (absolutnie niesamowita Maria Kania, jak zawsze doskonały Rafał Cieluch), w paru przypadkach dla mnie wręcz zaskakującą, gdy porównać występy w poprzednich spektaklach. Widzieć zespół Współczesnego w takiej dyspozycji to ogromna przyjemność.
GCH
(0-6) > 5 

Wiązanka pieśni miłosnych (41 Przegląd Piosenki Aktorskiej, reż. Jan Klata, Wrocław 2021)

Bardzo dobry koncert. Jan Klata poszedł na całość, zaproponował rzecz posępną (jak reżyser poprzedniej gali PPA Wojciech Kościelniak), z tą różnicą, że wszystkie piosenki śpiewano w językach obcych. Angielskim i włoskim. Być może jest w tym Klatowa złość na to, co w Polsce, a też i swoiste podkreślenie wyobcowania bohaterów tej przygnębiającej wizji. Wszyscy bowiem są arcysamotni, jeśli nawet śpiewają duety, to bez fizycznej bliskości. Wszyscy noszą czerwone uniformy, przypominające te robocze lub więzienne. I tak to czytam: jesteśmy gdzieś w przyszłości, na jakiejś planecie albo w podziemiu, jedyne co z miłością mamy wspólnego to tęsknota za nią. Więźniowie, którzy dla wygody stracili tamten świat (Tymon Tymański niesłusznie przetłumaczył comfort z piosenki Tropics of Love jako kompromis). Katastrofa klimatyczna wybija się na plan główny, lecz w celnie (i porywająco w interpretacji Ceziego Studniaka) puentujacej całość piosence La Situazione Non E' Buona słychać i sprawy polityczne, i społeczne. Krwawimy, i sami sobie to zafundowaliśmy, fundujemy. W rozmowach foyerowych dominowała konfuzja: kolejna gala-przestroga, pesymizm i dół, no i trzeba zadzierać głowę, by zobaczyć ważne dla odbioru przekłady. Czy można było to samo wyrazić polskimi piosenkami? Jestem pewien, że tak, sięgając choćby po repertuar Maanamu, Republiki, Heya. Wiem, redaktorzy muzyczni z różnych polskich stacji radiowych mówili mi nieraz: polska muzyka jest słaba, brzmi gorzej niż brytyjska czy amerykańska. Może i tak (en masse), ale są przecież cuda, a poza tym Piotr Dziubek potrafi wszystko z każdą muzyką. Muzyka PL zabrzmiałaby równie doskonale, co English language music w jego aranżacjach, z takim bandem i solistami, jak ci z gali AD 2021. Najwięcej krytyk zebrała Katarzyna Figura, aktorka rzeczywiście śpiewająca inaczej, ale ja się nie czepiam. Jeśli mogę w intrygującej inscenizacji choć przez chwilę zobaczyć znów we Wrocławiu Bartosza Porczyka, satysfakcja gwarantowana. A do tego jeszcze Emose czy Marcin Czarnik... To nic, że Wiązanka Klaty to postscriptum do Lazarusa, bo to bardzo solidne postscriptum. Za rok jednak, jak świat nam da marcowy przegląd, chciałbym gali-radości, nie apokalipsy. Może w kolorach tęczy, na którą teraz patrzę, wdychając rześkie powietrze po letniej burzy.
GCH
(0-6) > 5 

A tu galowa playlista, przygotowana przez organizatorów PPA, w oczekiwaniu na DVD: Galowa wiązanka