Sunday, March 6, 2016
GARNITUR PREZYDENTA (Wrocławski Teatr Współczesny)
PUNKT WYJŚCIA
Podczas oficjalnej uroczystości państwowej, więcej, gdy brzmi hymn narodowy, ptasie odchody znajdują przystań na garniturze polskiego prezydenta (nieważne którego). Po czym poznajemy kilka postaci zamieszkujących toitoie. Z toitoiów przewróconych, toitoiów-grobów wychylają się jeszcze Mickiewicz (zrobiony na śmiesznie, wiec smacznie) i Słowacki (tak niesprawiedliwie pompatyczny, że zbiera na mdłości). Biały proszek, który gra z początku ptasią kupę, w finale stanie się już symbolem śmierci, pewnie może się też skojarzyć z kolorem słynnej brzozy, bo Anna Kowalska (żona kowala) powtarza, że słowo zamach ma dla niej atrakcyjne brzmienie. Nie najgorzej taki opis spektaklu brzmi?
MIĘDZY MADONNĄ A LEWYM
Rzeczywiście, jest w dość pojemnym i językowo ciekawym tekście Maliny Prześlugi potencjał na niezły teatr, może nie jakiś odkrywczy (co można o Polsce i Polakach nowego napisać), ale zabawny, momentami dotkliwy, a w końcu i wzruszający, materiał na przypominajkę o tym, jacy jesteśmy nie tylko tu i teraz. Z uwzględnieniem fragmentarycznej mowy, jaka jest w medialnym i ludzkim użyciu, zwróceniem uwagi na drugoplanową rolę kobiet w społeczeństwie. Lecz trzeba przy inscenizacji - paradoksalnie to ujmując - i kombinować, i nie kombinować. Czyli wyprodukować tyle scenicznych pomysłów, ile się da, decydując się wszakże iść z tekstu szansą, na odlot, odjazd, coś jak kabaret (voltaire). Tymczasem Cezary Iber wyrzucił ze spektaklu scenę z piosenką disco polo (pokazaną podczas premierowego wieczoru na bis). A właśnie nie powinien. Powinien brnąć w stylistyczne ryzyka, na tej samej zasadzie na jakiej polski dom zawiera się między obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej a plakatem z Robertem Lewandowskim (w barwach Bayernu Monachium), między prawym a lewym. Za scenografię należą się zresztą największe brawa Michałowi Araszewiczowi. Po feerii gagów końcowy 'Katechizm polskiego dziecka' Bełzy (wypowiedziany przez czującego scenę małego Ernesta Lisowskiego) złapałby za gardło.
MIMO
Zabrakło twórcom tego przedstawienia po prostu decyzji, w którą stronę iść. Zatrzymali się pośrodku i publiczność teatralnego środka pewnie to doceni. Ja na takich seansach ziewam. Zwłaszcza w mało przekonujących chwilach pantomimicznych. O Polsce i Polakach więcej mówi ciągle pokazywany na Scenie na Strychu TRANSATLANTYK. Drugi raz na Gombrowicza w wersji Tumidajskiego chętnie pójdę, na Prześlugę w ujęciu Ibera nie. Mimo muzyki Macieja Zakrzewskiego, mimo pysznego Krzysztofa Kulińskiego-Mickiewicza, dynamicznej Dominiki Majewskiej (jeszcze PWST) czy pełnego właściwości człowieka-nikt Krzysztofa Boczkowskiego, bardzo dobrej Eweliny Paszke-Kowalskiej, intrygującej Jolanty Solarz w roli rozwieszającej zdjęcia zaginionego męża Pani Słowikowej.
Ocena (0-6): 3,5
GRZEGORZ CHOJNOWSKI
.........................................
M. Prześluga GARNITUR PREZYDENTA, rez. C. Iber, Wrocławski Teatr Współczesny, Duża Scena, rząd V, miejsce 1
PS
I jeszcze jedno. Prapremiera GARNITURU PREZYDENTA to jeden z punktów programu teatralnego Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Ujęty także w oficjalnym kalendarzu jako jeden z dwóch akcentów ESK na dzień 5 marca. Kiedy się wchodzi do Współczesnego, nie czuje się zupełnie, że jesteśmy w Europejskiej Stolicy Kultury, nie ma natychmiast zauważalnego plakatu, pieczątki, symbolu tego podobno najważniejszego w dziejach powojennego Wrocławia wydarzenia. Gospodarzem ESK miasto będzie jeszcze przez 10 miesięcy, jest nim od dwóch. Trudno to dostrzec. Nie tylko idąc do teatru.